Początkowo chciałem, aby ten tekst powstał przy okazji zakończenia pierwszej połowy rundy zasadniczej. Później jednak zaprosiłem do rozmowy trenera Łukasza Dziergowskiego, a efektem naszego spotkania była naprawdę długa dyskusja na temat tego, co w pierwszej lidze. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z treścią wspomnianego odcinka, to niezmiennie polecam. Ale i zapowiadam – wygospodarujcie sobie trzy godziny wolnego czasu, bo właśnie tyle trwał niedawny program.
15 stycznia zostanie rozegrana dosłownie cała 20. kolejka na zapleczu ekstraklasy. Tempo jest szalone. Od startu rozgrywek minęły nieco ponad trzy miesiące, a do końca rundy zasadniczej już bliżej niż dalej. O bardziej wyrozumiały dla ludzkich organizmów terminarz jednak trudno – w końcu w pierwszoligowej tabeli można się doliczyć aż osiemnastu drużyn. Rozgrywki od września do kwietnia, każdy z każdym, mecz i rewanż – póki co musi to tak wyglądać. A więc gramy!
W przypadku obecnego sezonu długo mówiło się o tym, że wyniki mogłoby losować koło fortuny. I choć faktycznie na początku niektóre rezultaty trudno było jakkolwiek merytorycznie uargumentować, to z czasem zarysował się w miarę ustabilizowany układ sił. W pierwszej trójce kolejno: Miasto Szkła, Astoria, Kotwica. Jeśli taki zestaw utrzyma się na szczycie aż do kwietnia, nie będę w żaden sposób zdziwiony.
Więcej przetasowań będzie wśród pozostałych. Bo czy faktycznie SKS, GKS, Sokoła i Politechnikę Opolską już przekreśliliśmy pod kątem awansu do ósemki? Absolutnie nie! A przynajmniej ja. Zresztą, moim zdaniem już w kwietniu będzie trwała narracja o nieprzewidywalnych play-offach. Łańcucianie czy „Kociewskie Diabły” to przecież drużyny, które mogą znaleźć się w czołowej ósemce „rzutem na taśmę”, a ich pozycja nie będzie oddawała ówczesnej formy. Mogą namieszać, mogą naprawdę namieszać.
Podoba mi się trwającą stabilność wśród Basketu i Decki. W ostatnich latach nie były to ekipy, które rywalizowały o medale, jednak w tym sezonie wręcz automatycznie przypisuję je do fazy play-off. Bez nerwowych ruchów, bez długotrwałych kryzysów, pewnie w stronę utrzymania się w ósemce.
We wspomnianej ósemce wciąż jest także Noteć Inowrocław. Jedyny beniaminek! I ja biję się w piersi, pierwotnie widząc tam prędzej Resovię, aniżeli inowrocławian. Mimo tego wypada odnotować, że podopieczni trenera Przemysława Łuszczewskiego przeżywają właśnie najtrudniejszy moment w tym sezonie. Trzy przegrane z rzędu, a w środę starcie z Decką. Krótko mówiąc – o nagłe wybrnięcie z tej serii łatwo nie będzie. Choć i tak jest dobrze, co podkreślam raz za razem. Co prawda Noteć przestała być niepokonana u siebie, natomiast 7. miejsce w tabeli to wciąż sukces tej organizacji.
Nieco niżej, bo na ósmym – Polonia Warszawa. W jej przypadku należy przytoczyć liczbę meczów rozegranych u siebie. Uwaga – zaledwie 6 spośród 19. I choćby dlatego biorę pod uwagę, że bilans „Czarnych Koszul” może iść w naprawdę optymistyczną stronę. Już jest dobrze, a może być jeszcze lepiej.
Uzupełniając aktualny stan wśród czołowej ósemki – WKK Wrocław i miejsce piąte. Aby jednak nie zostać osądzonym o wystawianie laurki „własnemu” zespołowi, będę bazował na tym, co mówią inni. A mówią, że to największa niespodzianka sezonu. I ja się z tym określeniem zgadzam, bo i pamiętam, co mówiłem przed startem rozgrywek. Brzmiało to mniej więcej tak: „jeśli trener Łukasz Dziergowski utrzyma ten klub w pierwszej lidze, to już będzie sukces”. Zamiast walki o utrzymanie najwyraźniej jest rywalizacja o… obecność w play-offach. A to wszystko z dwoma regularnie grającymi 17-latkami w składzie. Ewenement.
W tym tekście nie przewinęło się jeszcze kilka nazw: ŁKS, Żak, Śląsk, Trefl, Resovia, HydroTruck. Szczególnie tym pierwszym – grą oraz bilansem – najdalej do tego, by drżeć o utrzymanie. Z kolei Śląsk, Trefl i Resovia to kluby, które w ostatnim czasie bardzo głośno przedstawiły plany na jesień pod tytułem: „wciąż chcemy być częścią tych rozgrywek”. Wrocławianie zakontraktowali Filipa Stryjewskiego, trenera Marka Popiołka i „wymienili” obcokrajowca, do Rzeszowa trafili Mateusz Kulis, Oleksandr Mishula oraz Oliwier Szczepański, z kolei Trefl w ogóle poszedł o krok dalej, bo częścią drużyny stał się między innymi… reprezentant Polski! Od teraz w pierwszoligowych meczach może wystąpić również Mikołaj Witliński.
Znak zapytania stawiam przy Żaku Koszalin. Trener Miljcan Curović znacząco, a przy tym momentalnie, poprawił bilans zespołu, natomiast z czasem tempo osiągania kolejnych wygranych nieco spadło. Co ciekawe, wraz z nowym szkoleniowcem do Koszalina nie trafił żaden nowy zawodnik! Może pod koniec okienka transferowego?
I na sam koniec – HydroTruck Radom. Zdaję sobie sprawę, że nigdy nie jest łatwo komentować kwestii nieprzyjemnych, natomiast właśnie taka jest sytuacja tej drużyny. Co prawda HydroTruck dołożył do składu Łukasza Klawę i Wojciecha Nojszewskiego, ale jeśli Kaheem Ransom nie zbawił radomian, to i Klawa z Nojszewskim prawdopodobnie takimi postaciami nie będą. Szkoda, bo mówimy o klubie, który jeszcze trzy lata temu był częścią ekstraklasy.
Całkiem zwinnie dobiliśmy do brzegu. 19 kolejek za nami, pozostałych 15 dopiero na horyzoncie. O niespodzianki i sensacje trudniej niż dotychczas. Niewiele przestrzeni na ruchy transferowe sprawiło, że rewolucji w układzie sił nie będzie. Może to odpowiednia pora na dyskusje o wprowadzeniu kolejnych przepisów?