Ostatnio trener Aleksandar Joncevski mógł być zadowolony, bo po raz pierwszy miał do swojej dyspozycji pełny skład. Mówiło się, że Śląsk najpierw sprawdzi dotychczasowych zawodników, a dopiero później będzie myślał nad kolejnymi zmianami. Wrocławska ścieżka wyznaczyła jednak inną drogę. Angel Nunez rozstał się z WKS-em, a Śląsk stracił kluczowego zawodnika.
W zgoła innej sytuacji był w sobotę trener Żan Tabak. Mógł skorzystać z nawet sześciu obcokrajowców w rotacji – zdrowych, gotowych do gry. Nie bez powodu sopocian uważano za faworytów do zwycięstwa. W Orlen Basket Lidze nie przegrali od końcówki grudnia! Mecz ze Śląskiem rozpoczęli intensywnie. Prowadzili 12:4, później 19:9, a nawet 27:18. Tak naprawdę, dziesięciopunktowa strata wrocławian po pierwszej połowie zupełnie nie oddawała przebiegu pierwszej połowy. Bo choć obie ekipy w ataku radziły sobie naprawdę dobrze (dokładnie 50% za trzy), to Trefl wyglądał na drużynę zdecydowanie lepszą.
Po zmianie stron Śląsk nie zdołał momentalnie zebrać się do odrabiania straty. Zresztą, wówczas nie było ku temu podstaw. Gospodarze systematycznie odskakiwali, a po kolejnych trafieniach realizator transmisji przedstawiał widzom uśmiechnięte twarze zawodników Trefla. Płynność, radość, frajda z koszykówki! Męczyli się za to wrocławianie. Nie mieli kłopotu z kolekcjonowaniem asyst, ale gdy łapał ich przestój w ataku, to na dobre. W końcu jednak doszło do przełamania! Autorem Justin Robinson, który zapoczątkował serię 11:0 w wykonaniu WKS-u.
Śląsk gonił, gonił i… dogonił. Pozostało ponad sześć minut do końca, gdy Kenan Blackshear sprawił, że jego drużyna znów była na prowadzeniu. 23-letni Amerykanin w sobotę okazał się cichym bohaterem Śląska, choć niektórzy mogli przypuszczać, że w Ergo Arenie w ogóle nie wystąpi. Wystąpił i był znaczący.
Bohater musiał jednak pozostać w cieniu, bo finalnie przyjezdni nie postawili kropki nad i. Każdorazowo czegoś brakowało – albo w ataku, albo w obronie. Każdą nieprzyjemną serię Trefl w końcu przerywał. Po czasie można powiedzieć, że kluczowe okazały się niecelne trójki – szczególnie Jeremy’ego Senglina, na 80 sekund przed końcem. Trefl dokończył ten mecz opanowaniem z linii rzutów wolnych, ostatecznie wygrywając 94:90.
Nazwisko Nicholasa Johnsona pada w tym tekście po raz pierwszy, jednak to właśnie 31-latek był najlepszym zawodnikiem tego spotkania. Jego świetny występ przełożył się na kolejne double-double (20 punktów, 11 asyst) – już drugie z rzędu. Wszystkich zaskoczył Marcus Weathers, który tak dobrego meczu w OBL nie zaliczył od końcówki października! Co w przypadku Śląska? Zapewne kolejne zmiany. Warto zaznaczyć, że w końcówce trener Aleksandar Joncevski dał pograć tym, którzy w danej chwili byli faktycznie najlepsi. W tym gronie znalazł się Błażej Kulikowski. Były gracz Trefla przed meczem odebrał pamiątkowy medal za drużynowy sukces z ubiegłego sezonu, po czym… zdobył 13 punktów, już w barwach WKS-u. Jeszcze lepszy był wspomniany Senglin, który zaliczył aż 20 oczek. Tylko lidera wciąż brak.