Zgodnie z zapowiedzią sprzed tygodnia, czas na obraz układu sił, jaki aktualnie (stan na sobotę 04.01.2025) istnieje w zachodniej połowie NBA. Wszystko w ujęciu, zdecydowanie technokratycznym. W oparciu o czasem, aż nadmiar liczb i cyfr. To jednak nawet nie połowa rozgrywek…
Dlatego właśnie, kolejne przypomnienie, że jakichkolwiek ostatecznych i daleko idących wniosków, wyciągać nie należy. Przeciwnie. W co najmniej kilku klubach Zachodu NBA, sytuacja jest bardzo dynamiczna. Choćby w Clippers (wraca Leonard) czy Kings (sukcesy z nowym szkoleniowcem). Jedno jest jednak pewne: trochę w odróżnieniu od Wschodu NBA, w tej konferencji nastąpiły, zdecydowanie istotniejsze – by nie powiedzieć mocniej, zmiany w tabeli. Niektóre wręcz szokujące.
ZACHODNIE WICHURY
1.miejsce (1. w sezonie 2023/24) Thunder: w poprzednim sezonie, do omal ostatniego meczu, wojowali o prymat w tej konferencji. Z Nuggets i Wolves. Teraz zdystansowali się od reszty stawki, serią aż 14 z rzędu triumfów. To ta hossa sprawia, że mogą wygrać nawet kilkanaście meczów więcej niż przed rokiem. W granicach nawet 70! Zawdzięczają to obronie, niedoścignionej w tak wielu aspektach. Nie tylko w średniej punktów straconych. A ledwie 10 meczów rozegrał Holmgren. Zyskując weteranów, częściej zdobywają obce hale. Dzięki nim, zeszli też na niższe pułapy punktowe. Po obu stronach boiska. Bilans poprawili o blisko 5 punktów. To fenomen. A Caruso i Hartenstein, dopiero poznają dynamikę młodzieżowego otoczenia. A my uczmy się – kilku nawet – nowych nazwisk z kadry Gromowładnych, bo to już nie tylko zadaniowcy.
2. Grizzlies: są absolutną rewelacją, ale nie dlatego, że najbardziej awansowali w tabelach! Mogą poprawić się, o rekordowe w skali ligi, aż 27 zwycięstw! Nauczyli się już zwyciężać bez Moranta (9/6). Mają najlepszy atak (123.7pkt), narzucając najwyższe tempo. Nie odczuli 12-meczowej nieobecności Edey’a. Gdy rookie-gigant, tworzy duet z Jacksonem, tracą 95pkt na 100 akcji. Ten drugi ma nową bronią: skuteczny półdystans. Ich siłą głębia: 7 koszykarzy ze średnią +10pkt. Kolejnym atutem, ograniczanie trójek rywali. Największym: liderują w liczbie akcji punktowych. Plus ta sama uwaga, co przy Thunder: poznajmy nowe nazwiska ich ważnych graczy, jak Wells (nie Bonzi) czy Huff.
3. Rockets: kolejna w elicie młoda drużyna, bo broniąca mądrze, niczym ekipy vets. Dlatego “grozi im” postęp, o co najmniej 12 wygranych. Jak doświadczony zespół, potrafią też sterować tempem. Jego szalone zmiany, bywają kluczem do ich sukcesów. Także poza Houston. Zyskują, bo – jak przystało na młodych-gniewnych – nie mają równych sobie w zbiórkach. Również ofensywnych. Dysponują ponadto stabilną 1.piątką i uniwersalnymi zmiennikami (ostatnio kontuzjowanymi niestety, stąd mały regres). A problemowy wcześniej Brooks, stanowi wzór gracza 2-way.
4. Lakers: wbrew niektórym typom, miejsce wyższe o aż trzy lokaty. Aktualnie nie grozi im już mini regres w wygranych, ale są na plusie (+1 sukces i 48 na finiszu), wobec kwietnia 2024. Są tak wysoko, mimo ujemnego bilansu punktów zdobywanych i traconych. Jako jedyni w Top15 ligi. Ratuje ich star power duetu LBJ-AD i nowy w piątce stoper Christie. Warunkiem pozostania w ścisłej elicie Dzikiego Zachodu: muszą mieć zdrowie. Zwłaszcza Davis, niezbędny do poprawy obrony własnej deski. W starciach z oponentami dobrymi za 3, będą cierpieć nadal. Nowi w składzie Finney-Smith (obrona dystansowa) i Milton (strzały z dystansu), powinni nieco w tym pomóc.
5. Nuggets: stoją wobec sporego regresu, o szacunkowe 10 zwycięstw (na dziś 47). Tracenie przez ostatnie 2 lata, kluczowych defensorów z mistrzowskiego składu 2023, ma swoją cenę. To ich obecnie ledwie 16.efektywność obrony. Kontuzje startowych graczy, też zrobiły swoje. Tylko Porter, nie stracił ani jednego meczu. Przyspieszenie gry, nie szkodzi Jokiciowi. Sprzyja za to, świetnemu na finiszach Westbrookowi. Ciągle imponują atakiem, ale boli często, że są najmniej chętnie rzucającym za 3 zespołem ligi. Czy będą zdolni, choć trochę się w tym ostatnim poprawić?
6. Mavs: mistrzowie West’24 i uczestnicy ostatniego Wielkiego Finału po aż 13 latach, jeszcze tydzień temu, szli po wynik o 3 triumfy lepszy. Wydawało się też, że nauczyli się wygrywać bez Luki (nawet 7/2). Niestety teraz, gdy Doncicia, może zabraknąć przez miesiąc, a plan gier jednym z najtrudniejszych, grozi im najdłuższa bessa (jeśli przegrają w Memphis nawet 1. raz w sezonie 5 kolejnych wpadek). Stąd obecny bilans, zapowiada już regres o 3 wygrane. Gdy byli do dyspozycji Słoweniec i Erving, zdobywali 120pkt na 100 akcji. Gdy jednego z nich – okazjonalnie raczej – brakowało, ich atak nadal działa na wysokich procentach. Co ciekawe: mieli nawet wówczas bez liderów, lepszą obronę. Zwłaszcza przeciw trójkom. Niestety, te dobre parametry statystyczne, stają się coraz mniej aktualne.
7. Clips: regres jak najbardziej spodziewany, ale tylko o 5 triumfów. Osłabienie ich siły gwiazd (został tandem star bez PG), widać zdecydowanie bardziej na boiskach rywali (8/9 po aż 26/15 w poprzednim sezonie). Jednak właśnie wraca Kawhi. Z nim, znów mogą być specami, od odrabiania 2-cyfrowych strat, co czyniło ich potęgą. Ciągle też coś w sensie kadrowym testują (już 9 graczy w 1.piątkach), a już mają 5.najniższą średnią punktów traconych i nawet 3.najlepszą “D” przeciw 3.
8. Spurs: ależ efekt dało dodanie doświadczonych Paula i Barnesa, do wybuchowej mieszanki gwiazd przyszłości (już stającej się okazjonalnie teraźniejszością?). Ekipa coraz bardziej wielofunkcyjnego Sochana (z wyjątkiem trójek), może się poprawić o blisko 19-20 zwycięstw! To 3. największy postęp w NBA’25! Przyczyn aż tej miary poprawy (w granicach 43-44 wygranych) co najmniej kilka: zdecydowanie lepiej wracają do obrony i znacznie ograniczyli straty. Wreszcie wygrywają też finisze. Mają ponadto szeroki skład. Sprzyjał im także bardzo, plan gier: aż 19 z 34 meczów w San Antonio. Także najmłodszy z asystentów Mitch Johnson, okazał się wybitnie trafionym “przymusowym” następcą Popovicha (Pop był na minusie 2/3). Prawdziwe wyzwania jednak dopiero przed Ostrogami!
9. Warriors: mimo całej masy nowych pomysłów i inicjatyw, też kadrowych, wisi nad nimi widmo jednak 4 porażek więcej. Zaczęli imponująco (12/3), na miarę bycia liderami Zachodu. Ale dopiero co, mieli odwrotny bilans 15 gier (3/12). Przede wszystkim, ich atak jest gorszy o omal 5pkt. Liczni następcy Klaya, okazali się nie tak markowi. Curry musiał też wziąć na siebie więcej, jako point guard. Nowi off guards, nie aż tak – jak Splash Brother – na tym korzystali, dla dobra drużyny. Stąd, najpierw tak wiele słabych 1.połów. A od końca listopada i w grudniu doszło jeszcze, równie dużo niskiej efektywności ataku, na finiszach. Stąd tyle niepowodzeń i konieczność pozyskania Schroeder. Niemiec, nie stanowi na razie remedium, wielu ofensywnych problemów. Za to Kuminga z ławki już tak.
10. Wolves: kolejni potentaci poprzedniego sezonu, których akcje poszły bardzo mocno w dół. Mogą osiągnąć pułap ledwie 42 wygranych, co oznacza zjazd o aż 14 mniej. Na dziś nawet play in mają zagrożony. Po starcie 8/10, groziło im nawet większe tąpnięcie. Wrócili jednak na wcześniejsze pułapy markowej obrony (już 4.najlepsza w średniej strat punktowych). Trwa jednak nadal rekonstrukcja ofensywy. Na czele z szukaniem innych ustawień z Goberterm. Ale tak wielce znaczącego Townsa, coraz godniej zastępuje Randle. Niepokoi bardzo zjazd efektywności Conleya. Następca pilnie poszukiwany. Nie nastąpi to jednak szybko i bezboleśnie.
Dalej na Zachodzie: notowanych na 11.pozycji Suns, stać na miejsce nawet w Top6, ale potrzeba im pełni składu (trio gwiazd). Zwłaszcza na wyjazdach (5/9). Będący dopiero co mocno na minusie Kings, szukają wyjścia już z nowym coachem. Z powodzeniem, bo Doug Christie ma już bilans 3/1, stawiając na 4-guards rotation w 1.piątce. Ostatnia trójka w tabeli – Blazers, Jazz, Pels – kolejny już sezon, w bolesnym dla ich, cenionych wcześniej coachów, nieustającym kryzysie. Mającym tak różne przyczyny, ale pozostającym faktem. Na tym bardziej przecież, bezlitosnym Wild West.
Wojtek “Woj” Michałowicz “Basket Strefa”