NBA: Wojowanie na ekranie, czyli RAKIET ETAPOWA REKONSTRUKCJA 

Jeszcze dwa i pół roku temu, nawet drugi raz z rzędu, byli czerwoną latarnią całej ligi. Ciągle przeżywają, najdłuższy w historii klubu z Houston, ponad 4-letni okres bez udziału w play offs. Jednak w minionym tygodniu, rozgrywali już mecz na samym szczycie Zachodu. Wygrywając z OKC, potwierdzili ogrom postępów! 

Stali się klinicznym przykładem, spektakularnego wychodzenia z głębokiej zapaści. Wpadli w nią w 2020 roku. Była najgłębsza w ich 53-letnich dziejach. Po gwałtownym rozstaniu z menedżerem Moreyem i coachem D’Antonim oraz plejadą koszykarzy o wielkich nazwiskach: Paul, Harden, Howard, Anthony, Westbrook, Wall. 

DEWASTACJA NA RUBIEŻACH 

Transformacja wręcz generacyjna, musiała boleć. Coach Silas w latach 2020-23, inżynierem kosmicznym nie był. Dewastacja postępowała. Pod jego wodzą mieli trzy fatalne sezony. Z 60, lub więcej, porażkami. Najbardziej doskwierało, że będąc na rubieżach galaktyki NBA, przegrywali wszelkie wojny gwiezdne. Nie byli w stanie skusić żadnego z wielkich ligi, do przenosin do Space City. Ocean tam nieatrakcyjny – rafinerie i wieże wiertnicze, zamiast plaż. Zmienny klimat, rozrzuconej na prerii metropolii, nie kusi. Partnerki najlepiej zarabiających sportowców świata, z trudem znajdą tam luksusowe centra handlowe. Nie zabłysną też u boku niezliczonych celebrytów. Wreszcie jednak rakietowa supernova rozbłysła. Na początku lipca 2023. Skuszono Freda VanVleeta. Pensją wyższą niż w Raptors o 20 milionów dolarów (czyli 40.8). Tam, jako niezastąpiony z ławki, był mistrzem 2019. Mającego fatalną reputację Dilona Brooksa, to raczej Grizzlies się pozbywali. Jego gaża też wzrosła w Rakietach 2-krotnie. Do blisko 23 mln.

SALONOWE VA BANQUE 

Okazałe kwoty w klubie z Houston, problemu nie stanowiły. Generalny menedżer Rafael Stone, miał do wydania ponad 60 mln. Sam był koszykarzem ledwie 3.ligi uniwersyteckiej. Działał jednak w dużym biznesie. W Rockets od 2005 roku. Dobrze wiedział, jak niezbędni są weterani. By eksplodowało międzyplanetarne paliwo Rockets. Mega talenty z kilku draftów. Legion progresywnych i żądnych sławy youngsters. Z roczników 2001-2004. Tworzących najmłodszy zespół NBA. Tacy gotowi na wszystko “zdobywcy kosmosu”, musieli mieć wodza. Nawet armia młodych lwów, dowodzona przez barana, przegra wojnę z armią baranów, której przewodzi lew. Taki był na rynku trenerskim dostępny. Szczęśliwym trafem. Niechciany w Bostonie. Po jednym sezonie pracy. Mimo postępu Celtów o 10 wygranych i udziału w Finals 2022. 

Ime Udoka okazał się też w bostońskim klubie niefortunnym… lwem salonowym. Skandal obyczajowy, pozbawił go tam posady. Rockets poszli va banque. Ze sportowego punktu widzenia ryzykowali niewiele. Jako gracz, był gwiazdą, ale kadry Nigerii. W 2002 roku omal nie zatrudnił go piszący te słowa. Do wtedy 6.siły PLK – Old Spice Pruszków. W NBA prawie nie zaistniał. Najdłużej w Spurs. W 2012 został asystentem Popovicha. Był mistrzem 2014. U boku Popa też mistrzem olimpijskim 2021. 

ORBITY DOSTOSOWANE 

Pierwszy etap odradzania Rakiet ruszył więc pełną parą. W poprzednim sezonie zanotowali największy postęp w NBA. Z pułapu 22 wygranych, wspięli się na aż 41. W marcu mieli bilans 13/2. Tylko 5 zwycięstw zabrakło, by przebili się do playin. Oczywiście na Wschodzie NBA byłoby to ich udziałem. Postęp nie zawierał się tylko w wynikach, ale w nowej kulturze gry. Pod hasłami grit’n’toughness i defense first, dawali rywalom najmniej zdobyczy na 100 akcji. Ich obrona była

10.najlepszą w lidze. Tylko efektywność ataku uplasowała ich na ledwie 20.pozycji. Kolejnym mankamentem była, największa w lidze, dysproporcja osiągnięć w Houston i na wyjazdach: 27/14 w Toyota Center i 14/27 poza nią. Choroba młodości. Przed obecnym sezonem Udoka był jednak w komfortowej sytuacji. Pozostało mu aż 14 zawodników, w tym 12 czołowych. Miał więc ulubioną przez szkoleniowców: ciągłość, spójność i jednolitość. Drugi etap wynoszenia Rakiet na najwyższe orbity, wystartował. Plusem było, że przedsezonowe typy, nie dawały im wielkich szans, na dalsze postępy. Może o 3-4 zwycięstwa. Bez poprawy lokaty. 

Zaczęli skromnie: 1:2 i 3:3, by wygrać aż 12 z 15 kolejnych meczów. Udoka wpadł bowiem na prosty patent. Na słabe skuteczności – jak to u młodych drużyn. Zaczęli nadrabiać liczbą akcji. Największą w lidze. Jako królowie zbiórek – sumy i w ataku, stali się też liderami w punktach 2.szansy. Przez to, notują też najmniej strat po kontrach rywali. Z lepszym skutkiem stopują także trójki. W sumie ich obrona, stała się drugą najefektywniejszą. Tylko za Thunder. 

Najwięcej pochwał zbierają za dostosowanie – tak obrony jak ataku, do typów graczy, jakimi dysponują. Jalen Green to wybitny slasher. VanVleet taran trumny. Brooks wzorcowy D’n’3. Alperen Sengun brat bliźniak Paua Gasola. A Jabari Smith imponuje uniwersalnością. Mają także specjalny duet na wygrywanie finiszów: Tari Eason i Amen Thompson. Mogą grać różnymi piątkami. Big’n’small i odwrotnie. Multi pozycyjność tak wielu z nich, jest mordercza dla konkurencji. Daje fast spacing, budowanie ustawień w kontrze. Aż siedmiu z podwójną zdobyczą, jest bezcennych na wyjazdach. Już są tam na plusie. Gdy powstawał ten tekst, nie wiedzieli też, co to dwie kolejne porażki. Daleko im jeszcze do finezji mistrzów z Houston z lat 1994-95 – z Tomjanovichem i Olajuwonem na czele – ale ogląda się ich świetnie. Momentami kosmicznie.

Wojtek “Woj” Michałowicz “Basket Strefa”

Zdjęcie pochodzi z FB drużyny Houston Rockets