Magia była, magii brak. „Święta wojna” straciła swój blask

fot. Andrzej Romański / plk.pl

Koszykarska rywalizacja pomiędzy Śląskiem a Anwilem doczekała się nawet swojego wpisu w Wikipedii. I choć obecnie nie jest to żaden znaczący wyznacznik, to jednak o pojedynkach innych drużyn nie pisało się w ten szumny sposób. Niestety, najwyraźniej czar prysł. Niestety – nie tylko dla wrocławskich i włocławskich kibiców, ale również tych z innych rejonów koszykarskiej Polski.

Oczywiście, sama „Święta wojna” nawiązuje do meczów nawet z dwudziestego wieku, gdy choćby Igor Griszczuk nie był trenerem „Rottweilerów”, a koszykarzem rzucającym po 20 i więcej punktów. Ta najnowsza historia z najnowszych to mecze od 2019 roku. Wówczas Śląsk wrócił na najwyższy poziom rozgrywkowy i ponownie miał okazję rywalizować z Anwilem. Co ciekawe, starcie z marca 2020 roku „rozstrzygnęło się” na… Twitterze, bowiem wybuchła pandemia, a o standardowej rywalizacji na jakiś czas należało zapomnieć.

Ale nawet ta twitterowa zabawa okazała się jakaś. Nadszedł kwiecień 2025, a sam mecz, teoretycznie w ramach „Świętej wojny”, okazał się jednym z wielu. Chwilę wcześniej Arka skończyła grać w Toruniu, teraz trwa już spotkanie Górnika z Treflem, wszystko płynie. O piątkowym meczu we Włocławku wszyscy już chyba zapomnieli.

A może to kwestia tego, co na parkiecie? Anwil to obecnie zespół lepszy, co tylko zostało potwierdzone w piątkowy wieczór. Jako tako było jeszcze przez większość pierwszej kwarty, ale już w jej końcówce gospodarze odjechali rywalom, którzy z kolei właśnie wtedy po raz pierwszy przejawili delikatne zobojętnienie zmieszane ze wzajemnymi pretensjami. Te mogły dotyczyć przede wszystkim pomysłów na defensywę. Ta wśród wrocławian mocno kulała, przez co Anwil finalnie zakręcił się w okolicach trzycyfrówki i jednocześnie przypieczętował obecność na fotelu lidera aż do końca rundy zasadniczej.

Jest pewnie więcej przyczyn tego, że „Święta wojna” grzeje coraz to mniej. Wszyscy gonimy – w życiu, w sporcie, w mediach. Trudno o podtrzymanie uwagi przez dłuższy czas. O koszykówce było niedawno głośniej, bo… zawodnik ruszył z pięściami na kibica, który wcześniej podobno oblał go wodą. A co było wczoraj? Ktoś przejął czyjś szalik, ktoś kogoś wyzwał, a po meczu mówi się o nim mniej więcej tyle, co przed jego rozpoczęciem, czyli niewiele. Święta wojna. Kiedyś to było, teraz to nie ma.