Kamil Chanas: „dzisiaj żałowałbym, że nie wróciłem”. Powstanie również fundacja!

Piotr Janczarczyk: Masz poczucie, że robisz coś dobrego?

Kamil Chanas: Myślę, że tak. Jeśli pytasz o Strefę Chanasa – kocham to robić. Od września tego roku mogę mówić, że pasja stała się pracą. Regularne podcasty, eksperci, artykuły twoje i Wojciecha Michałowicza, zdjęcia z meczów. Sporo się dzieje! Fajnie jest mieć poczucie, że kibice w Polsce to oglądają. Najbardziej to odczuwam, gdy ruszamy w trasę na mecze pierwszej ligi czy ekstraklasy, a w halach podchodzą do nas kibice lokalnych drużyn. To budujące, motywujące. Moim celem jest to utrzymać na tym poziomie, który jest teraz.

Jak wygląda twój harmonogram? Czym obecnie się zajmujesz? Kim pan jest, panie Chanas?

Pan Chanas jest youtuberem, koszykarzem, trenerem i twórcą projektu Basket Chanasa. Mam rodzinę – żonę, dwójkę dzieci. Każdy poniedziałkowy poranek spędzam w studiu, w którym nagrywamy Strefę Chanasa. Godzina 9:30 to już stała pora. Wieczorem z kolei biorę udział w treningu Polonii Leszno. We wtorki, środy i czwartki prowadzę zajęcia – juz jako Basket Chanasa. Piątki to czas na kolejny trening z Polonią, bo już w weekend jest jakiś mecz w drugiej lidze.

Dużo zajmują mi również przygotowania do odcinków. Jeśli nagrywamy aktualności, to od czwartku staram się oglądać wszystkie mecze danej kolejki. Jeśli jednak rozmawiamy w Polonezie, to dochodzi do tego montaż. Jest sporo roboty, ale przyznam się, że uwielbiam to robić. Mam wyrozumiałą żonę, która rozumie moją pasję i realizujemy się wspólnie.

Długo zastanawiałeś się nad powrotem do koszykówki? Przypomnijmy – w tym sezonie znów grasz dla Polonii Leszno.

Brakowało mi koszykówki po niecałym pierwszym roku przerwy. Zacząłem to czuć, gdy chodziłem na mecze innych. Brakowało mi tych emocji kibiców! Chociaż… i tak nie myślałem o powrocie. Nie planowałem, że jeszcze kiedyś wrócę. Dostałem ofertę od prezesów Polonii Leszno – Dawida Szczepaniaka i Jacka Kaszuby. Najpierw ją nie tyle odrzuciłem, co powiedziałem, że potrzebuję czasu, aby się zastanowić. Dzisiaj żałowałbym, że nie wróciłem. Damian Karykowski mówił mi: „zobaczysz, zacznie się sezon i będziesz żałował”. Cieszę się ze swojej decyzji. Mogę pomóc chłopakom, wchodząc z ławki. Taka też miała być moja rola. Jestem wśród młodzieży, wciąż doświadczam emocji, cieszę się każdym meczem. Nie wiem, co się wydarzy później. Mam mnóstwo planów. Mogę zdradzić, że od stycznia będzie funkcjonowała fundacja Strefa Sportu, którą będę prowadził wraz ze swoją żoną.

Sam powrót do koszykówki przebiegł raczej płynnie czy rzeczywistość okazała się brutalna?

Powrót był płynny, choć nie chcę mówić, że „łatwo przyszło”. Zdobywałem po kilkanaście punktów w meczu, ale już w pierwszej kolejce nadszedł gong w postaci przegranej ze Śląskiem Wrocław. Młodzi chłopcy pokazali, że to nie są przelewki w drugiej lidze. Byłem trochę zardzewiały, minęło to po kilku meczach.

Z których projektów jesteś najbardziej dumny?

Moim „dzieckiem” jest Basket Chanasa. To jest coś, co uwielbiam robić. Zaangażowałem trenerów: Macieja Zielińskiego, Jacka Krzykałę, Davida Jacksona, Pawła Leończyka, Monikę Dzwonek. Strefa Chanasa to również coś, na czym mi bardzo zależy. Od tego się zaczęło! Wokół tego powstał projekt BCH, który ma potencjał, aby się rozwijać. Robimy fajne rzeczy. Chcemy dawać radość – to jest najważniejsze.

Jak ta ekipa się tworzyła? Fotograf, dziennikarze, media manager…

Poznałem ludzi z wielu różnych branż. Dla przykładu – kiedyś napisał do mnie Paweł Bandoła, który stworzył większość galerii, które znajdziecie na stronie strefachanasa.pl. Napisał do mnie z propozycją, że zrobi nam zdjęcia podczas wewnętrznego meczu na Kuźnikach. Nie zastanawiałem się ani chwili, od razu go zaprosiłem. Stworzył świetną pamiątkę i został z nami. Wcześniej poznałem Marcina „Robala” Pernaka. Początkowo trudno mi było uwierzyć, że jest człowiek, który chce robić rzeczy sam z siebie. Zaczął wymyślać różne inicjatywy, różne gadżety. Świetnie czuje się w mediach społecznościowych i świetnie czuje… mnie. Czyta w moich myślach i wie, co będzie potrzebne. Jest też mnóstwo osób, które wspierają ten projekt jako partnerzy. To są często ludzie, których poznałem właśnie przy okazji treningów Basketu Chanasa.

W takim razie, jak w obecnych czasach przekonać takie osoby do współpracy?

Firmy, które działają przy Strefie Chanasa czy Baskecie Chanasa, tworzą ludzie pasjonujący się koszykówką. Będąc szczerym, czasem wygląda to w ten sposób: „Kamil, wspieramy cię, bo lubimy to, co robisz”. Rozmawiam z ludźmi, którzy chcą robić fajne rzeczy i którym mogę się odwdzięczyć. Gdyby nie te firmy, nie byłoby pewnego poziomu, który jest teraz. Poniżej niego nie chcę schodzić i to dobry moment, żeby im szczerze podziękować.

Czy podczas Strefy Chanasa była jakaś wyjątkowa rozmowa, do której wracasz ze szczególnym sentymentem?

Chyba nie. Wierzę, że taka rozmowa dopiero przede mną. Mam na myśli oczywiście Igora Griszczuka. Trochę żartuję, że wtedy będę mógł już zakończyć podcast. A tak całkiem poważnie – nie mam takiej jednej rozmowy. Mnóstwo ludzi, mnóstwo tematów, a sporo jeszcze przed nami. Strefa Chanasa zaczęła się od jednej osoby, a teraz tworzy ją wiele ludzi, którzy mam nadzieję, że czują się jej częścią.

A może jest jakaś rozmowa, którą uważasz za niedokończoną? Którąś z nich warto byłoby powtórzyć?

Pytając mnie o to teraz, trudno odpowiedzieć. Wiele by się znalazło takich rozmów! Jestem samoukiem. Pamiętam swoje pierwsze rozmowy, byłem zdenerwowany. Miałem te swoje legendarne notatki, ale to był zupełnie inny świat. Od tamtego momentu minęło pięć lat, więc i ja jestem pięć lat starszy. Człowiek się zmienia, inaczej podchodzi do życia. Może kibice niech nam podpowiedzą, czy jest taka rozmowa?

Jaki będzie dla ciebie 2025 rok?

Będzie ciekawy. Powstanie fundacja, ale jej planów nie chcę jeszcze przybliżać. Jest kilka fajnych projektów, które przełożą się na naprawdę duże widowiska. Z żoną tworzymy także w Jakuszycach wakacyjne obozy sportowe dla dorosłych z dziećmi. To fantastyczna rzecz! Pierwszy turnus mamy już wyprzedany, lada moment prawdopodobnie ruszymy z zapisami na drugi.

A czego sam byś sobie życzył? Zarówno prywatnie, jak i zawodowo.

Zdrowia – dla mnie i całej rodziny. I oczywiście głowy pełnej marzeń. Chcę być z koszykówką do samego końca. Jak mówi klasyk: „czas pokaże”!