Jeden dzień, dwa miasta i dwa mecze przeciwko Treflowi. Nieprawdopodobna historia 18-latka!

fot. Rafał Jakubowicz / Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski

Jacek Rutecki przyszedł na świat 18 lat temu. W listopadzie skończy dziewiętnastkę. Jego nazwisko najczęściej słyszy się w okolicach Ostrowa Wielkopolskiego, choć ostatnimi występami sprawił, że mogli o nim usłyszeć również ci z innych zakątków kraju. Bo miniona niedziela nie była dla niego dniem jak każdym inny.

Tę historię należy rozpocząć od 16 lutego. Wtedy „Stalówka” (której Rutecki jest wychowankiem – przyp. red.) rozgrywała swój domowy mecz w drugiej lidze. Rywalem ostrowian była Obra Kościan, czyli bezpośredni sąsiad w ligowej tabeli. Ktoś powie – mecz jak mecz. Niekoniecznie! O tym spotkaniu choć przez chwilę było głośniej właśnie za sprawą statystyk 18-letniego koszykarza. Uwaga – zdobył 54 punkty! Co ciekawe, to wszystko przy naprawdę dobrej skuteczności. To znaczy: 8/12 za 2, 8/13 za 3 i 14/14 z linii rzutów wolnych. Kapitalna linijka, wyśmienita! Do tego 6 zbiórek, 4 asysty, 12 wymuszonych przewinień, 5 przechwytów, 1 blok oraz zwycięstwo jego drużyny – 94:82. O Ruteckim na moment zrobiło się głośno. To był wyśmienity występ – nawet jak na warunki drugoligowe.

Minęły dwa tygodnie, a wychowanek Stali napisał kolejną niezwykłą historię. W minioną sobotę od 17:30 wraz ze swoim zespołem rywalizował o wejście do finału Młodzieżowego Pucharu Polski. Nie udało się. Stal przegrała różnicą 20 oczek z WKK Wrocław i musiała zacząć myśleć o meczu o 3. miejsce. Ostatecznie ostrowianie zakończyli rozgrywki na 4. miejscu, przegrywając także niedzielne starcie z Treflem Sopot.

Co ciekawe, kilka godzin później z Treflem Sopot rywalizowali także… seniorzy Stali, czyli podopieczni trenera Andrzeja Urbana! Tylko rozgrywki inne, bo nie Młodzieżowy Puchar Polski, a 19. kolejka Orlen Basket Ligi. Ekstraklasowa drużyna była jednak mocno osłabiona kolejnymi kontuzjami. Tym samym pojawił się pomysł, aby rotację rozszerzyć poprzez młodszych koszykarzy Stali. I tak też się stało! Chwilę przed 13:00 ostrowianie zakończyli rywalizację w Sosnowcu w ramach rozgrywek młodzieżowych, po czym część z nich wyruszyła w stronę… hali, w której o 17:30 miał rozpocząć się mecz ekstraklasy!

Tym bardziej że to nie tylko historia Jacka Ruteckiego. Do protokołu meczowego w Orlen Basket Lidze zostali wpisani również Aleksander Smektała i Tomasz Pływaczyk – oni także ruszyli z Sosnowca do Ostrowa Wielkopolskiego. Szansę na parkiecie otrzymał jednak Jacek Rutecki. Spędził na parkiecie ponad 20 minut, a w tym czasie zaliczył 7 punktów, 3 zbiórki i 1 asystę, jednocześnie dokładając się do drużynowego zwycięstwa nad Treflem Sopot – tym razem już w Orlen Basket Lidze. Co za historia!

Chciałem dowiedzieć się, jak tę przygodę wspomina sam Jacek Rutecki. „O tym, że jest opcja, abym wrócił na mecz z Treflem, rozmawiałem z trenerem Urbanem jeszcze przed wyjazdem do Sosnowca. Była ona brana pod uwagę, jeśli przegramy półfinał Młodzieżowego Pucharu Polski, ponieważ mecz o 3. miejsce był o 11:00, a przez to była szansa, aby zdążyć na późniejszy mecz w Ostrowie Wielkopolskim. Po przegranym meczu z WKK Wrocław zadzwonił do mnie trener Urban – spytał, jak się czuję, i czy jestem w stanie zagrać oraz pomóc drużynie. Odpowiedziałem, że będę chciał pomóc, jeżeli będzie to tylko możliwe. Trener dodał, że porozmawiamy jeszcze, gdy dojedziemy do Ostrowa. Nie ukrywam – miałem lekki problem z achillesem. Po meczu w Sosnowcu miałem szybko się zbierać, żeby wsiąść do auta, jechać po obiad i na kolejny mecz. Za przewóz był odpowiedzialny prezes. To z nim dojechaliśmy i szybko, i bezpiecznie. Do hali dotarliśmy tuż przed 17:00. Przebrałem się, odbyłem szybką rozmowę z trenerem na temat taktyki i poszedłem robić skróconą rozgrzewkę” – opowiada.

„Cieszyłem się, że będę mógł pomóc drużynie. Mamy dosyć ciężki okres – dużo kontuzji, chorób. Czułem, że jestem tam potrzebny. Sezon nas nie rozpieszcza, ale to zwycięstwo na pewno nas podbuduje. Jedyne, o co się bałem, to czy zdrowie mi na tyle pozwoli, oraz… czy w ogóle zdążymy na mecz” – dodaje 18-latek.

„Na pewno będę ten występ wspominał bardzo dobrze! To był mój taki pierwszy mecz, gdy rozegrałem aż tyle minut. Wcześniejsze moje wejścia nie były na tyle udane. Czułem, że muszę wejść, dać energię drużynie i dać – przynajmniej chwilę – komuś odpocząć. To pierwszy sezon, w którym trenuję prawie tylko z pierwszą drużyną. Może to ten moment, gdy to wszystko ruszy do przodu? Ja się cieszę, bo na pewno ten występ doda mi pewności siebie na boisku i na pewno też zyskam w oczach trenera. Chce się stawać codziennie lepszym, codziennie pracować uwielbiam to robić, uwielbiam ten sport” – zakończył Jacek Rutecki.