Przyznaję – trudno u mnie o wypieki na twarzy, gdy oglądam koszykówkę inaczej niż będąc w hali. Ale skoro nie miałem możliwości, aby w czwartek odwiedzić Zieloną Górę, to skorzystałem z transmisji na YouTube. Co zobaczyłem?
Chwilowe zaskoczenie. Wszyscy razem tak bardzo napompowaliśmy balonik z dopiskiem „Walter Hodge znów w Zielonej Górze”, że nie braliśmy pod uwagę, by Portorykańczyk w ogóle nie pojawił się na parkiecie podczas meczu z GTK. Tym bardziej że nie pojawił się w pierwszej piątce. Był w niej między innymi Sindarius Thornwell. I choć rozegrał w NBA prawie 150 meczów, to tego dnia wszystkie oczy były zwrócone na (rezerwowego) Waltera Hodge’a.
Minęła połowa pierwszej kwarty, a 38-latek pojawił się na parkiecie. Z jednej strony – koszykarz po prostu wszedł na boisko. Z drugiej – było to wszystko tak symboliczne, że nawet sędzia wszedł w krótką interakcję z Hodgem. W CRS-ie naprawdę czekano na jego powrót. Początek wymarzony jednak nie był. Portorykańczyk chciał wznowić grę zza linii bocznej, a wychodzący do piłki Michał Kołodziej… odepchnął rywala i tym samym akcja skończyła się faulem w ataku.
Później było już lepiej. Po chwili Hodge trafił po raz pierwszy. Dało się odczuć, że Zastal nie jest zależny tylko od jego występu, ale jednocześnie bardzo potrzebuje jego energii, optymizmu, nadziei. Hodge to gwarantował, lecz do popisów w defensywie można było mieć zastrzeżenia. Zyskiwał na tym Kacper Gordon, który podczas pierwszej połowy wyglądał fenomenalnie – 15 punktów, 3 zbiórki i 1 asysta!
Wraz z początkiem trzeciej kwarty Zastal musiał gonić. Przewaga GTK była niewielka, ale jednak. Gospodarze sami sobie utrudniali grę, tak często tracąc piłkę. Mimo tego dość prędko zielonogórzanie odzyskali prowadzenie i… nie oddali go aż do końca meczu! Od końcówki trzeciej odsłony spotkania różnica między zespołami była już naprawdę spora – nie spadła poniżej dwucyfrówki. W ten sposób Zastal wygrał pierwsze spotkanie w tym sezonie – 98:83.
Garść statystyk. Najjaśniejszą postacią wśród zielonogórzan był Wesley Harris. Niezaprzeczalnie! Podczas pomeczowej konferencji prasowej Amerykanin był dość oszczędny w słowach. Najwyraźniej całą energię przekuł w to, co widzieliśmy na boisku. Występ wręcz perfekcyjny! 21 oczek przy skuteczności 7/7 z gry. Byli też chętni do dzielenia się piłką – Filip Matczak zanotował 8 asyst, a Sindarius Thornwell 6. Z kolei Walter Hodge spędził na parkiecie 14 minut, podczas których zdobył 9 punktów i 2 asysty. Wśród GTK za pierwszą połowę wyróżniłem Kacpra Gordona. Szkoda, że po zmianie stron nie podtrzymał tego tempa, ale i tak zasługuje na duże brawa. O dziwo, najlepszy występ dotychczas zaliczył Matt Milon. 15 punktów to jego nowy rekord na polskich parkietach.
Czy Walter Hodge z czasem wskoczy do pierwszej piątki Zastalu? Być może. Dziś utwierdziłem się jednak w przekonaniu, że istotna będzie przede wszystkim jego obecność w drużynie. Tym bardziej że ten optymizm może się w Zielonej Górze nieco utrzymać. Według harmonogramu – kolejne wyzwanie: mecz z Arką, która po dwóch przegranych z rzędu jest raczej sfrustrowana swoimi wynikami niż pewna, że 9 listopada zdominuje Zastal. A może to Zastal zdominuje Arkę? Dla obu ekip to będzie naprawdę duży sprawdzian…