Są spotkania, które określa się mianem tych o cztery punkty. Słysząc jednak przedmeczowe wypowiedzi wałbrzyskich kibiców, należałoby jeszcze tę stawkę przynajmniej podwoić. Ci, którzy zdołali wejść w posiadanie wejściówek, mogli czuć się prestiżowo. Zainteresowanie meczem było bowiem zdecydowanie większe niż liczba dostępnych miejsc.
Pierwsza połowa minęła jak z bicza strzelił! Zresztą, trudno było zwrócić uwagę na wszystko, co działo się w hali Aqua Zdrój. A działo się i na parkiecie, i na trybunach. Kibice Śląska pierwotnie pojawili się w swoim sektorze jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, jednak nie minęła chwila, a wszystko przerodziło się w krótką szarpaninę. Z czasem wrócili na trybuny – już w trakcie meczu.
Sam mecz lepiej rozpoczął się dla gospodarzy. Polscy koszykarze Górnika nie tyle ulegli całej tej otoczce, a przerodzili ją w korzyść na swoją stronę, wyraźnie płynąc z nurtem wałbrzyskiego dopingu i wsparcia. Świetnie radził sobie szczególnie Dariusz Wyka (13 oczek, 14 zbiórek), który trafieniami dodatkowo nastrajał fanów, a jego mimika oraz gestykulacja tylko podkręcała atmosferę. W 12 minut Polak zdobył aż 11 punktów. Co ciekawe, przy okazji opuszczenia parkietu kibice docenili również Kacpra Marchewkę. Postać nieoczywistą! Marchewka w barwach Śląska rozegrał niejeden sezon, natomiast swoim zaangażowaniem najwyraźniej mocno zaplusował u lokalnych fanów. Po 20 minutach górą byli gospodarze. To było jednak „zaledwie” kilkupunktowe prowadzenie.
Zgoła inaczej wszystko wyglądało po zmianie stron. Trzecia kwarta – dominacja! 29:12. Śląsk długo nie mógł zdobyć choćby dwóch punktów. Udało się dopiero po kilku minutach, gdy tę niemoc przerwał Jeremy Senglin. Może najbardziej zaangażowany w ten mecz zawodnik Śląska? O użycie podobnego określenia trudno byłoby wobec D.J.’a Coopera, który swoją mową ciała irytował chyba nawet wrocławskich kibiców. Warto podkreślić, że podczas pomeczowej konferencji prasowej trener Aleksandar Joncevski, potwierdził, że władze klubu faktycznie szukają zastępstwa dla Amerykanina.
Również w trzeciej kwarcie doszło do starcia na linii Penava – Patton. Panowie słownie wymienili się wzajemnymi uwagami, ale po chwili Bośniak musiał udać się w kierunku ławki rezerwowych. Powód? Piąte przewinienie na jego koncie. Później z kolei faul techniczny wylądował na koncie szkoleniowca gości. Wszystko to działo się, gdy Śląsk coraz bardziej tracił nadzieję na zwycięstwo. Za sprawą świetnej serii Górnika (13:0) wałbrzyszanie odskoczyli naprawdę znacząco.
Wrocławianie na osiem minut przed końcem zmniejszyli swoją stratę do 13 oczek. Trener Adamek sięgnął wtedy po przerwę na żądanie, która wyraźnie wpłynęła na jego podopiecznych – zanotowali serię 6:0, potwierdzając w ten sposób, że tego zwycięstwa nie wypuszczą już z rąk. Doping z trybun nie ustawał, rósł za to poziom euforii. Świętowano i świętowano! A w Wałbrzychu obecnie jest się z czego cieszyć. Sukces był dla gospodarzy potrójny – przypieczętowanie awansu do Pucharu Polski, kolejny awans w ligowej tabeli i wyraźne zwycięstwo nad Śląskiem. 77:60!