Ten mecz był nieco inny. Bo choć zawodnicy skupili się oczywiście na zdobywaniu punktów, to jeden z nich miał w tym absolutnie wyjątkową historię. Mowa o Damianie Durskim, którego odejścia z Górnika chyba nikt się nie spodziewał – a przynajmniej nie w tym momencie sezonu. „Duri” w piątek pojawił się w pierwszej piątce, ale spędził na parkiecie nieco ponad minutę, by za swoją wałbrzyską historię otrzymać oficjalne podziękowania już podczas przerwy pomiędzy drugą a trzecią kwartą.
Co działo się podczas pierwszej połowy? Wicemistrzowie Polski dość prędko objęli prowadzenie, które utrzymywali przez większość czasu. Fantastycznie, bo „dobrze” to raczej za mało powiedziane, spisywali się z dystansu. Skuteczność na poziomie 70% przy dziesięciu próbach! Trzy z nich autorstwa Jamesa Woodarda, którego przeszłość wskazywałaby, że w Polsce może być gwiazdą rozgrywek. W ostatnich meczach wyglądał raczej przeciętnie, więc piątkowym występem w Wałbrzychu zdecydowanie zyskał wśród kibiców Kinga. Grał świetnie!
Po drugiej stronie był Janis Berzins. Może nie bez powodu tak niewielu było zwolenników tego transferu? W przerwie jeden z kibiców nawiązał nawet do czasów pierwszoligowych, mówiąc mi, że „wolałby na parkiecie Konrada Dawdo i ma nadzieję, że te słowa bardzo źle się zestarzeją”. Łotysz faktycznie prezentował się słabo. Ale! Przecież wśród wałbrzyszan ktoś musiał wyglądać dobrze, skoro Górnik po 20 minutach tracił do rywala zaledwie dwa oczka. Można jednak powiedzieć, że złożyła się na to reszta drużyny. Dla przykładu – Dariusz Wyka (3/3 z gry), Kacper Marchewka (3/3 za 2) i Toddrick Gotcher jako lider tego zespołu.
Podczas trzeciej odsłony sporo powodów do radości mieli kibice… obu ekip. Tak, obu! Bo zarówno Górnik, jak i King, osiągnęli rekordową dla siebie przewagę. Beniaminek w połowie kwarty rozpędził się na tyle mocno, że po trzech (!) celnych trójkach z rzędu wygrywał 57:54. Później rytm przejęli szczecinianie, którzy zaliczyli serię… 10:0! To oni byli górą po 30 minutach.
Na cztery i pół minuty przed końcem King miał czteropunktową zaliczkę, ale dla Górnika wciąż wyglądało to wszystko jak niemała szansa na sprawienie niespodzianki. Kolejne fragmenty to jednak w wykonaniu beniaminka seria niefortunnych akcji, czego efektem była nawet dwucyfrowa strata. A czasu – coraz mniej. Górnik w końcówce nie zdobył już punktów. Próbował Wyka, próbował Gilbert, próbował Gotcher, ale żadnemu się nie udało. W piątkowy wieczór ze zwycięstwa cieszył się King – 82:72.
Najlepszym strzelcem wicemistrzów Polski był wspomniany wcześniej James Woodard, który zakończył spotkanie, mając na koncie aż 17 oczek. Warto jednak pochwalić całą szczecińską drużynę, bo ta wspólnymi siłami zapracowała na 11 z 21 celnych trójek. Dla Górnika najwięcej punktów zdobył Toddrick Gotcher (18), który w kolejnych meczach zapewne również będzie liderem wałbrzyszan. O double-double otarł się Alterique Gilbert (10 oczek, 8 asyst). Aleksander Wiśniewski w swoim dziesięciominutowym debiucie zaliczył jedną zbiórkę i dwie asysty.