Andrzej Urban: „Niedowiarkowie pojawiają się tylko w internecie” [WYWIAD]

fot. Andrzej Romański / plk.pl

Piotr Janczarczyk: Wraca pan czasem myślami do tego pamiętnego meczu ćwierćfinałowego?

Andrzej Urban, trener Tasomix Rosiek Stali Ostrów Wielkopolski: Już nie, ale na pewno był taki moment przez wakacje, gdy wracałem. Zrobiłem podsumowanie i odciąłem się od tego.

Co się wtedy myśli?

Milion myśli – tak można to ująć. Co można było zrobić lepiej? Co by się stało, gdybym zrobił w inny sposób? Czy to miało wpływ? Czy to, co działo się wcześniej, również miało wpływ? Wszystko się rozkłada na czynniki pierwsze.

Bez pucharów, w mocno zmienionym składzie. To będzie nowy rozdział w Ostrowie Wielkopolskim?

Tak. Nowy skład, nowy rozdział.

Gdyby trzeba było opisać początek obecnego sezonu zaledwie jednym słowem, to powiedziałby pan…

„Średni”. Po prostu średni.

Dlaczego?

Jesteśmy zadowoleni ze zwycięstwa nad Czarnymi, ale niezadowoleni z końcowego rezultatu w Warszawie.

Zacznijmy w takim razie od meczu z Dzikami. Czuł pan déjà vu? Wynik był niemal identyczny, jak przed rokiem – też podczas inauguracji.

Nie czułem déjà vu. To była inna drużyna, inny przebieg tego spotkania. Tym razem prowadziliśmy jeszcze w czwartej kwarcie. Dopiero po meczu pomyślałem o tym, że faktycznie jest to kolejna przegrana z Dzikami.

Skąd taka dysproporcja w postaci 25 punktów na minusie?

Wynik nie odzwierciedla tego, co się naprawdę działo na parkiecie. Mogło to pójść i w jedną, i w drugą stronę. Niestety, gdy nam słabiej idzie, to gra się załamuje. Tu był problem.

W takim razie, z czego wynikał ten przestój w czwartej kwarcie? Przede wszystkim w defensywie, bo to aż 35 straconych oczek.

Przez cały mecz nie potrafiliśmy znaleźć swojego rytmu w ataku. Gdy w czwartej kwarcie rozsypała nam się obrona, to popełnialiśmy błąd za błędem. Rozbita została obrona strefowa, a zespół Dzików zaczął trafiać swoje rzuty. To mógł być zupełnie inny rezultat, gdybyśmy lepiej grali w ataku.

Później pierwsze spotkanie w roli gospodarzy. I zwycięstwo zarazem! Czymś pana zaskoczył zespół przeciwny?

Nie zaskoczył jakoś znacząco, chociaż w tym spotkaniu sporo grali obrony „switch”, której wcześniej nie używali.

W końcówce to Czarni musieli gonić, jednak odwróćmy sytuację. W tak kryzysowej sytuacji kogo wyznaczyłby pan do tego, by szukał trafienia? Kto ma być liderem, a może liderami, Stali Ostrów Wielkopolski?

Myślę, że nie ma tu jednego lidera. Jest to drużyna zbalansowana. Każde spotkanie może mieć innego „bohatera”.

Co udało się poprawić względem pierwszego spotkania?

Na pewno to, że jeśli coś nam nie wychodziło, to nie załamywaliśmy się, a gra się nie rozleciała. To jest ważne. Mimo że nie zdobyliśmy wiele punktów, to widziałem też dużo lepszych elementów w ataku. Najważniejsze na koniec jest zwycięstwo i wiara, nawet kiedy mieliśmy słabsze fragmenty.

A ma pan w sobie wiarę, że ostrowscy kibice nie podłamią się i wciąż będą tak aktywnie wspierali zespół? Nawet mimo ewentualnych gorszych wyników. Dotychczasowa frekwencja jest całkiem optymistyczna.

Pierwszy mecz dał nam zdecydowanie taką wiarę. Wcześniej miałem trochę obaw, ale po bardzo słabym meczu w Warszawie, u siebie zagraliśmy już przed prawie pełnymi trybunami. Do tego bardzo dobra atmosfera! To na pewno był dla nas pozytywny bodziec. Kibice w Ostrowie Wielkopolskim nie zawodzą. Wierzę, że będzie tak to wyglądało przez cały sezon.

Może trener zdradzić, co słyszy pan z ust kibiców? Nie z trybun, a chociażby na mieście. To są słowa wsparcia, motywacji?

Tak, dokładnie. Głównie wsparcia i motywacji. Niedowiarkowie pojawiają się tylko w internecie.

To jest ciekawy temat. A spotkał się pan kiedyś z hejterem, ale na żywo?

Nigdy! Bardzo często spotykam się z ludźmi, którzy podchodzą nawet po przegranym meczu. I gdy teoretycznie nie chce się rozmawiać, to próbują dopytać, co nie poszło, ale nie jest to na zasadzie hejtowania, a w miłym geście.

Czyli wszystko póki co kończy się na internecie.

Dokładnie tak. Chyba nawet Robert Lewandowski ostatnio mówił, że nigdy nie spotkał się z hejtem bezpośrednio, z kolei w internecie – wiadomo, na skalę niespotykaną.

A jakie ma pan odczucia po tych dwóch rozegranych kolejkach? Jaki to będzie sezon? Bardziej wyrównany, mniej wyrównany?

Myślę, że liga z poziomem sportowym poszła bardzo do góry, chociaż wyniki polskich drużyn w pucharach tego nie pokazują. Jest kilka zespołów, które na papierze wyglądają na bardzo mocne już na początku sezonu. Ciężko też wskazać, aby ktoś odstawał od stawki. Na pewno budżety większości zespołów mocno poszły do góry, co nie oznacza, że obędzie się bez niespodzianek.

Może ma pan jakiś swój nieoczywisty typ klubu, o którym nie mówi się zbyt wiele, ale zbudowano tam naprawdę solidną drużynę?

Trochę za taki zespół uważam GTK Gliwice. To, że dobrze zaprezentowali się m.in. w meczu ze Śląskiem Wrocław, nie było dla mnie zaskoczeniem.

I na koniec – kiedy do gry mogą wrócić Damian Kulig i David Brembly?

Damian – po jesiennej przerwie reprezentacyjnej, to już można powiedzieć. David – ciężko określić. Myślę, że nie wcześniej niż na przełomie roku.